Po wczorajszej bardzo słabej sesji na GPW, spadkowej sesji w USA oraz pesymistycznej reakcji inwestorów globalnych na wyniki finansowe Microsoftu oraz Mety, początek dzisiejszej sesji musiał wypaść negatywnie. Ujemny początek notowań oznaczał spadek poniżej minimalnych poziomów notowanych w październiku (2230 punktów) i jednocześnie zbliżenie się indeksu niebezpiecznie blisko do kluczowego z punktu widzenia analizy technicznej poziomu 2200 punktów. Cały dzień notowań to raczej niewielka zmienność i walka o obronę tego poziomu. Ostatecznie zamknięcie wypadło 5 punktów powyżej. Zbyt blisko, żeby popyt mógł czuć się komfortowo przed kolejnymi sesjami. Choć pozostawiona po dzisiejszej sesji luka spadkowa może dawać bykom nadzieję na próbę jej zamknięcia w kolejnych dniach.
Ale pomimo, że luki często są domykane, nie musi to oznaczać od razu, że stanie się to już w najbliższych dniach. Bowiem z drugiej strony bliskość kluczowego wsparcia w okolicy 2200 punktów może zachęcać podaż do próby zaatakowania i przebicia tego poziomu. Ewentualne pokonanie tego poziomu z punktu widzenia analizy technicznej miałoby takie konsekwencje, że otwarłoby drogę do zdynamizowania i rozszerzenia przestrzeni do dalszych spadków. Potencjalny zasięg spadku po ewentualnym przebiciu tego poziomu to strefa 1800-1900 punktów. Taka perspektywa to byłoby niezłe jednak zaskoczenie, biorąc pod uwagę fakt, że właśnie rozpoczyna się okres na rynkach akcji, który statystycznie zdecydowanie sprzyja bykom.
Zamknięcie tygodnia wypada na najniższym poziomie od minimum zanotowanego w sierpniu br. Tym samym niejako potwierdza się fakt znajdowania się indeksu WIG20 nadal w trendzie spadkowym, który trwa tutaj już od końca maja i jest coraz bardziej widoczny na wykresach zarówno w perspektywie dziennej jak i tygodniowej. I jeśliby szukać jakiś pozytywów dla koniunktury na naszym rynku w najbliższym czasie, to właśnie fakt, że coraz więcej inwestorów oraz analityków rodzimych biur maklerskich i TFI zauważa ten trend, może dawać nadzieję na perspektywę pewnego odreagowania tych spadków. Pytanie tylko czy nie jest to jeszcze zbyt mało do tego, żeby popyt wyprowadził jakiś zdecydowany ruch oraz czy w ewentualnej próbie wyprowadzenia takiego ruchu nie przeszkodzą akurat wydarzenia na rynkach bazowych, gdzie właśnie dopiero teraz zaczyna się pogarszać techniczny obraz tych rynków (wybicie dołem z formacji klina zwyżkującego w przypadku indeksu S&P500 oraz Nasdaq100 może być sygnałem dla rozwinięcia ruchu spadkowego na tych indeksach; warto pamiętać, że podobnym układem klina zwyżkującego zakończył się wzrost na indeksie WIG20 pod koniec maja).
Stąd nie można wykluczyć, że w razie ewentualnego pokonania wsparcia na poziomie 2200 punktów, większy ruch wzrostowy pojawi się dopiero ze wspomnianej wcześniej strefy 1800-1900 punktów. Oczywiście taki rozwój sytuacji byłby chyba nie lada zaskoczeniem zarówno dla samych niedźwiedzio nastawionych inwestorów, jak i dla całej rzeszy inwestorów czekających na wejście rynków akcji w najlepszy dla stóp zwrotu okres roku, jaki się statystycznie zacznie z początkiem listopada (ostatni raz kiedy okres końca roku był słaby dla rynku akcji to w przypadku polskiej giełdy był rok 2021, zaś w przypadku amerykańskich indeksów dopiero 2018 rok!).